01 paź fotograficzne „ja”, czyli tak mnie natchęło…
Gdy wspominam swoje początki związane z fotografią przypominam sobie sytuację, w której coś mnie podkusiło aby pokazać swoje zdjęcia na jakimś forum fotograficznym. W odpowiedzi usłyszałam- „tak się dzieci nie fotografuje”, „za ciemno”, „za mrocznie”, „powinny być wesołe intensywne kolory”, „więcej kolorów !”. Generalnie- zjechano mnie od góry do dołu. Był to dla mnie wielki szok i pierwsze zetknięcie się z fotograficznym hejtem.
Fakt- moje zdjęcia idealne nie były ale nosiły już znamiona specyficznego klimatu. Oczywiście wtedy tego nie umiałam nazwać, robiłam tak bez większego zastanowienia.
Gdy wreszcie po latach odważyłam się bawić fotografią usługowo, najpierw pojechałam na niezliczone ilości warsztatów.
Tam próbowano poukładać w mojej głowie na nowo.
Każdy z autorytetów, który sprzątał w mojej głowie zaprowadzał w niej swoje porządki. To normalne. Tak to się odbywa.
Robiłam wszystko zgodnie z ich wskazówkami a oddając im pod ocenę efekt końcowy nanosiłam ich poprawki.
Nie czułam się sobą.
Jeździłam na warsztaty fotografii plenerowej, patrzyłam jak bardziej doświadczone koleżanki w 3 sekundy znajdują miejsce, w którym uznają, że wyjdzie fajne zdjęcie.
Zazdrościłam im tego. Zastanawiłam się ciągle- czy jest możliwe abym i ja mogła kiedyś wyćwiczyć takie „trzecie oko” które widzi to, czego normalnie patrzący człowiek nie zauważy.
Czułam, że chyba nie posiadam takich predyspozycji. Dzieliłam się tymi obawami z innymi. Mówiłam, że „ona jest prawdziwą artystką a ja tylko rzemieślnikiem”.
Co rozumiem, przez słowo „artysta”. Cóż, to bardzo krępujące określenie dla mnie- wiedząc ile wybitnych ludzi na świecie jest tak tytułowanym. Ale artysta to po prostu człowiek, który coś tworzy, kreuje, ma w głowie projekt, który potrafi urzeczywistnić.
Dalej nigdy w życiu nie nazwałabym się artystą.
Ale.
Nie jestem już rzemieślnikiem.
Spotkałam na swojej fotograficznej drodze dwie bardzo odważne kobiety. Odważne artystycznie. Robiące coś totalnie niekomercyjnego, dyskusyjnego ale i w 100 % odzwierciedlającego ich duszę. Była to Magdalena Berny i Agnieszka Lorek. Strasznie wiele dały mi warsztaty w Złodziejewie z tymi artystkami. Dały mi siłę by walczyć o ten swój pierwiastek na zdjęciu. By nie bać się tego, co mi się podoba. Nie robić tego czego oczekują ludzie. By robić coś w zgodzie ze sobą.
Z czasem zaczęłam słyszeć opinie, że moje fotografie są charakterystyczne, że ludzie rozpoznają je zawsze nawet jeśli nie są podpisane. Osobiście- nie widziałam w nich nic charakterystycznego, zawsze mnie to dziwiło.
Dziś obrabiając kolejną sesję plenerową czuję coś niesamowitego. Nie umiem tego nazwać. To jest dokładnie taka fotografia, jaką chcę wykonywać.
I nie obchodzi mnie komu się to podoba. Ja tu siędzę i piszcze z radości- tak jak piszczę podczas sesji gdy znajduje to miejsce i ten kadr, który był do tej porze tylko w sferze moich fantazji.
Nie wszystko mi zawsze wychodzi, ale tak samo nie zawsze wychodzi i tym najlepszym. Nie z każdym człowiekiem współpraca i porozumienie wygląda tak samo. Zdarza mi się fotografować kilkanaście razy w jednym ulubionym miejscu.. ale zdjęcia nigdy nie wychodzą takie same bo inna jest energia ludzi z jaką się spotykamy.
Fotografia to nie matematyka a reguły ustalił kiedyś taki sam człowiek z krwi i kości jak Wy. Czy Pablo Picasso trzymał się reguł ?
Fotografia to walka ze swoimi zahamowaniami, wiarą we własne siły, wstydem, nieśmiałością modela.. porywistym wiatrem, słońcem nie z tej strony i z przemijającą przyrodą krzyżującą nasze plany.
Walczcie o swoje, walczcie o swoją stylistyke.
Nie musicie się wszystkim podobać. Nie bójcie się być asertywni. Zdarza mi się odmawiać gdy ktoś prosi mnie o zdjęcia w Bramie Wodnej albo na snopkach siana. Ja po prostu nie umiem tego zrobić. Pojadę, popatrzę na to miejsce, nie ma w nim nic inspirującego, nic co by mi się mogo podobać, no więc jak ja mam stworzyć tu zdjęcia ? Jedno..może..ale całą sesję ? Tak po prostu ponaciskać na spost migawki w aparacie ? Jak się pod tym potem podpisać ? Nie o to chodzi w tej pracy..nie dla mnie.
Na rynku jest tryliard fotografów i trzy razy tyle pstrykaczy. Nie każdy musi być Waszym Klientem- przede wszystkim nie każdy powinien.